Druga płeć, czyli jak dawniej traktowano kobiety?

Przez tysiąclecia kobiety były zdane na łaskę i niełaskę mężczyzn. Traktowano je jak „drugą płeć” – gorszą i słabszą, zależną od mężów i ojców. Kiedy zakazano bicia kobiet? Czy dawna pozycja kobiet, ich uległość i bezbronność, sprawiła, że współcześnie wciąż traktujemy je jak ofiary męskiej dominacji?
/ 20.09.2016 15:38

stare zdjęcia

fot. Fotolia

Stereotypowy świat męski i kobiecy

Współczesność bywa rozpatrywana jako arena zmagań między starym i nowym porządkiem społecznym. Pomimo narastającej w społeczeństwach Zachodu feminizacji życia zbiorowego, maskulinizacji kobiet i zniewieścienia mężczyzn nadal utrzymują się tak zwane pryzmaty płci, przez które mieszkańcy Ameryki i Europy patrzą na świat społeczny.

Trudno się dziwić, gdyż zjawisko to opiera się na silnie zakorzenionych w psychice ludzi mechanizmach, które odwołują się do uznanych modeli z przeszłości, zarówno najbliższej, jak i czasów odległych, a nawet prehistorycznych. Zgodnie z tymi archetypami świat męski opiera się na władzy, dominacji, sile i niezależności, a kobiecy – na uległości, bezsilności i pasywności.

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, mimo postępujących zmian w relacjach między płciami, nadal znaczne grupy osób żyjących w kulturze zachodniej posługują się wyobrażeniem, w myśl którego mężczyźni od urodzenia są istotami agresywnymi i władczymi, obsesyjnie dążącymi do przewagi nad innymi i powiększania swego stanu posiadania. Kobiety zaś – według tych samych opinii – charakteryzuje wrodzona zdolność do empatii, współpracy i partnerstwa.

W ramach tego uproszczonego spojrzenia na świat mężczyznom przypisuje się winy za wszelkie zło, jakie kiedykolwiek dotykało ludzi: wojny, niewolnictwo, wyzysk, niesprawiedliwy podział dóbr, a przede wszystkim szafowanie przemocą w stosunkach międzypersonalnych. W skrajnych przypadkach można się spotkać z przejawami mizoandrii (niechęci do mężczyzn), która domaga się uznania, że przemoc jako zjawisko społeczne jest właściwa tylko mężczyznom.

Kobieta to ofiara?

Tendencyjny i z gruntu nieprawdziwy obraz przyjął się w niektórych kręgach społecznych, zwłaszcza w tych środowiskach, które a priori nadają kobietom rolę ofiar, a mężczyzn zaliczają do zbiorowej kategorii oprawców. W myśl tego stereotypu kobiety nie mają wpływu i nie ponoszą moralnej odpowiedzialności za nic, mężczyźni zaś winni są każdemu przejawowi patologii społecznej, a ich odpowiedzialność jest wyłączna i całkowita.

Jak kobiety traktowano w przeszłości?

Na poparcie tego sposobu rozumowania przytacza się liczne przekazy historyczne, z których wynika, że przez tysiące lat rozwoju społeczności kobiety były obiektem przedmiotowego i bezwzględnego traktowania przez mężczyzn. Nawet ich bliscy (ojcowie, mężowie i inni męscy krewni) traktowali je jako własność, którą mogli bez ograniczeń rozporządzać.

Były więc sprzedawane i kupowane jako żony i niewolnice, zależały od dobrej woli i nastrojów swoich panów, zawsze musiały być bezwarunkowo posłuszne i lojalne. Jako istoty słabsze i bezbronne, a także w znacznie mniejszym stopniu niż mężczyźni chronione przez prawo, były łatwiejszym niż mężczyźni celem zabójstw, gwałtów, porwań i innych przestępstw. W starożytnych i średniowiecznych społeczeństwach codziennością było zmuszanie ich do zachowań niezgodnych z ich własną wolą. Ten sposób traktowania kobiet sankcjonowały wierzenia religijne i przekazywane z pokolenia na pokolenie obyczaje, patriarchalny model rodziny i powszechne wykluczenie przedstawicielek płci słabej z życia publicznego.

Zobacz też: Czym jest toksyczna miłość?

Druga płeć

Przez tysiąclecia miały status „drugiej płci” – zależnej od „tej pierwszej”, której powinny okazywać szacunek i pełną dyspozycyjność, z góry godząc się na niesprawiedliwe i krzywdzące zachowania. Z chwilą poślubienia przechodziły spod władzy ojcowskiej pod władzę męża, stając się służebną stroną jego rodziny. Nieposiadające praw osobistych i publicznych, zdane były na łaskę i niełaskę mężczyzn sprawujących nad nimi kontrolę.

W czasach nowożytnych sytuacja kobiet poprawiła się. Do systemów prawnych wprowadzono bowiem normy, których celem było ograniczenie arbitralności zachowań mężczyzn wobec kobiet. Z olbrzymimi oporami i niechęcią męskiej części społeczeństwa powstawały jednak unormowania penalizujące akty przemocy stosowanej przez mężczyzn wobec kobiet.

Pierwsze przepisy zabraniające bicia kobiet wprowadzono w Massachusetts Bay Colony w 1641 roku. Jednak o powszechnym utrzymywaniu się brutalnych zachowań wobec kobiet świadczy fragment listu niejakiej Abigail Adams napisany w 1776 roku: „wszyscy mężczyźni byliby tyranami, gdyby mogli, używając siły i omijając prawo, traktować nas z okrucieństwem, zniewagą i bezkarnością”.

O tym, że mimo wprowadzenia zakazów prawnych położenie kobiet nie ulegało zasadniczej zmianie, przekonuje wyrok wydany w 1871 roku przez amerykańskiego sędziego w sprawie Fulgham przeciwko państwu. Można w nim przeczytać, że: [...] przywilej, który był od dawna, bić ją kijem, ciągnąć za włosy, dusić, pluć jej w twarz, powalić i kopać ją na podłodze, znieważać, jest obecnie zabroniony prawem.

Na przeszkodzie do odpowiedniej ingerencji państwa w sprawy tego rodzaju niemal do końca lat sześćdziesiątych XX wieku stała „święta zasada” ochrony prywatności, nakazująca urzędnikom niewtrącanie się w sprawy rodzinne i osobiste obywateli.

Przemoc wobec kobiet wychodzi z ukrycia

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, w rezultacie działalności organizacji feministycznych w Stanach Zjednoczonych, kwestii przemocy stosowanej przez mężczyzn wobec kobiet nadano rangę problemu społecznego. Jego rozwiązywanie miało następować przy aktywnym udziale agend państwowych. Po raz pierwszy w dziejach – w ramach przeciwdziałania zjawiskom dyskryminacji z uwagi na płeć – przemoc stosowana wobec kobiet wyszła z ukrycia. Przestała być jednym z tych zagadnień, o których nie mówiło się w dyskursie publicznym z uwagi na dobre obyczaje.

Feministyczną analizę problemu przemocy w rodzinie zapoczątkowała książka Erin Pizzey Scream quietly or neighbors will hear (Krzycz po cichu, bo sąsiedzi usłyszą) wydana w 1974 roku. Rok później powstała Krajowa Organizacja Pomocy Maltretowanym Kobietom i Kobietom Będącym Ofiarami Przemocy Domowej (National Organization for Womens Task Force on Battered Women/Household Violence).

W powszechnej debacie publicznej racje feministek uznano – zgodzono się, aby amerykańskie społeczeństwo, wspomagane przez właściwe struktury państwowe, położyło kres cierpieniom bitych i maltretowanych kobiet.

Sprawcami przemocy są częściej męscy członkowie rodzin, a nie obcy mężczyźni

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, na podstawie badań nad okresowym nasileniem się przemocy wobec kobiet, zwrócono uwagę, że w centrum tego zjawiska nadal znajduje się doświadczanie przemocy przez kobiety w rodzinach.

Ustalenia badawcze potwierdziły, że mężowie i inni męscy członkowie rodzin znacznie częściej byli sprawcami aktów przemocy wobec kobiet niż obcy mężczyźni.

Na gruncie psychologii, pedagogiki, prawa karnego i kryminologii wypracowano wiele definicji zjawiska przemocy, zwłaszcza przemocy wobec kobiet dokonywanej zarówno w obrębie rodziny, jak i poza nią (…).

Zobacz też: Miłość ci wiele… wypaczy

Fragment pochodzi z książki „Przemoc stosowana przez kobiety” autorstwa M. Cabalskiego (Impuls 2014). Publikacja za zgodą wydawcy.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA