Niewolnicy samotności – dlaczego wybieramy życie w pojedynkę?

Człowiek jest istotną stadną, jednak coraz częściej wybiera samotne życie. Z badań wynika, że już ponad ¼ Polaków żyje w pojedynkę. Dlaczego? Co sprawia, że wolimy życie singla od zakładania rodziny? Do czego może prowadzić samotność?
/ 19.11.2013 13:03

fot. Fotolia

Nastawieni na spełnianie ambicji zawodowych, w pogoni za pieniądzem zatracamy siebie oraz kontakty z innymi. Umyka także potrzeba stałego związku, słabiej dzielimy się sobą i swoim czasem. Czy coraz mniej skłonni do kompromisów i skupieni na pracy jesteśmy jeszcze w stanie umknąć samotności?

Samotność: choroba cywilizacyjna XXI wieku

Z badań przeprowadzonych w 2010 roku przez CBOS wynika, że dla Polaków pierwsze miejsce w hierarchii zajmują cele związane ze sferą zawodową. Na drugim miejscu uplasowały się cele związane z rodziną i związkami międzyludzkimi. Jak się okazuje, w grupie młodych ludzi – między 18. a 34. rokiem życia – ambicje zawodowe (są najważniejsze dla 66% respondentów) wręcz miażdżąco wygrywają ze sferą rodzinno-partnerską (jako najistotniejsze wskazuje je niecała 1/5 ankietowanych). A szkoda.

Naukowcy od dawna badają, jak życie w samotności wpływa na naszą kondycję fizyczną i umysłową. To, że stres negatywnie może odbić się na zdrowiu, wiemy od dawna. Życie w ciągłej presji i niepokoju może chociażby prowadzić do nadmiernego wydzielania się kortyzolu i adrenaliny, a długotrwałe działanie zbyt wysokiego poziomu tych dwóch hormonów może doprowadzić nawet do choroby nowotworowej. Źródłem stresu może być także samotność.

Do czego prowadzi samotność?

Pomimo deklaracji, że pozostawanie wolnym to nasz wybór, ciężko oszukać naturę: człowiek jest „zwierzęciem stadnym” i ciężko jest żyć bez wsparcia drugiej osoby. Dr Lisa Jaremka z Uniwersytetu w Ohio (za: livescience.com) postanowiła przyjrzeć się problemowi samotności i jego wpływowi na nasze zdrowie. Okazało się, że organizm ludzki traktuje długotrwałą samotność i brak bliskości jako bardzo silny stresor, przez co osłabia się jego system odpornościowy.

się to z tym, że organizm osoby samotnej produkuje o ponad 10% więcej hormonów stresu niż tych, którzy nie odczuwają braku towarzystwa. Organizm samotnika wytwarza także więcej cytokiny – białka wydzielanego przez krwinki białe, które przyśpiesza procesy nowotworowe.

Badania pokazały również, że osoby samotne częściej były nosicielami wirusa opryszczki, a także chorowały na Alzheimera.

Inne badania, przeprowadzone przez dr Uri Gouldborta z Tel Awiwu, dowiodły, że osamotnienie jest szczególnie niebezpieczne dla mężczyzn. U panów, którzy cierpią na „bycie pojedynczym”, ryzyko wystąpienia śmiertelnego w skutkach udaru mózgu okazało się być o 64% większe (za: naukawpolsce.pap.pl).

Zobacz też: Do czego prowadzi negatywne myślenie?

Samotność niejedno ma imię

Przyczyn osamotnienia trzeba upatrywać w kilku aspektach. Nierzadko jest balastem pozostawionym przez rodziców, którzy nie umieli odpowiednio okazywać uczuć względem dziecka. Człowiek, przyzwyczajony do emocjonalnego chłodu i dystansu, po prostu nie umie nawiązać bliższych relacji z drugą osobą. W takim przypadku bliskość w relacji z drugim człowiekiem może być deprecjonowana, automatycznie odrzucana, bo traktowana jako zamach na wolność i znajomą codzienność.

Przyczyną samotności może być także nieśmiałość i niskie poczucie własnej wartości, powodujące, że wszelka próba nawiązania bliskiej relacji kończy się fiaskiem. Człowieka niedowartościowanego blokuje lęk, że w sytuacji zbliżenia – np. wspólnego mieszkania – wyjdą na jaw wszystkie wady, które zrażą partnera.

Ludzie boją się także wchodzić w związki, obawiając się utraty niezależności i samowystarczalności, która w XXI wieku urosła do rangi „cnoty kardynalnej”.

Jednak zdrowy związek nie oznacza uwiązania od drugiej osoby i rezygnacji z niezależności. Jak przekonuje psycholog i psychoterapeuta Michał Czernuszczyk wszystko jest kwestią ustalenia granic pewnych zachowań w relacji dwojga ludzi.

– Jeśli granice są zbyt sztywne, życie związku zamiera i zamienia się w rutynę. Jeśli z kolei granice są zbyt słabo zarysowane, życie związku jako w jedności jest zagrożone, ponieważ relatywnie słaba konfrontacja grozi rozpadem pary. Sformalizowanie związku to właśnie wyznaczenie granic. Dzięki małżeństwu para tworzy w swoim obrębie miejsce (paradoksalnie) na większe zróżnicowanie partnerów, ponieważ daje im poczucie, że nawet, jeśli się oddalą (zróżnicują), istnieje siła, podstawowa deklaracja woli obu stron, by do siebie wracać i rozwijać związek tak, by pomieściły się w nim dwie pełne osobowości – mówi Michał Czernuszczyk.

Zobacz też: Śmiało, pokonaj nieśmiałość!

Singiel: nowy model człowieka XXI wieku?

Każdy rodzaj osamotnienia niesie ze sobą to samo: ból i niepewność. Taki długotrwały stan może prowadzić do depresji, na co wskazywał już w 2002 roku amerykański profesor psychologii i psychoterapeuta Richard Booth, postulując zaklasyfikowanie samotność do zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Wyjść z samotności można na kilka sposobów. Brytyjscy specjaliści proponują przede wszystkim metodę nie wielkich zmian, ale małych kroków. Aby się przełamać i zacząć przebywać wśród innych osób, warto zaangażować się w wolontariat lub życie lokalnej społeczności. Warto też zainwestować czas w hobby, które wymagałoby interakcji z innymi ludźmi, np. kurs kulinarny czy tańca.

Od „cold, lonely nights” do „and they live happily ever after”

Przykładem wychodzenia z samotności jest historia Pani Ani, której mąż zmarł 20 lat temu. Choć jest atrakcyjną kobietą i spotykała się z wieloma mężczyznami, z żadnym z nich nie związała się na dłużej. Problem pojawiał się w momencie, kiedy mężczyzna przekraczał próg jej domu. Pani Ania tak bardzo była uzależniona od swojej samotności, że każda drobna zmiana – inny sposób odkładania sztućców czy pozostawienia butów w przedpokoju – wzbudzała w niej poirytowanie i zniechęcała do potencjalnego partnera.

– Praca z nią polegała na uświadomieniu, że przy takim podejściu nikt nie spełni jej oczekiwań, że otwarcie się na drugiego człowieka to zgoda na to, że ma inne przyzwyczajenia, standardy życia, że nigdy nie znajdzie partnera, który nie zostawi śladów w jej doskonale uporządkowanym domu – komentuje Adam Grzesiak z Czandry, twórca unikalnej metody współpracy z ludźmi pragnącymi wyjść z osamotnienia i otworzyć się na związek. – Wpuszczając kogoś do swojego życia, musimy się z nim tym życiem podzielić. Budowanie prawdziwych i trwałych relacji wymaga czasu, cierpliwości i otwartości.

Zobacz też: Jak pokonać własne lęki? Ćwiczenie

Źródło: materiały prasowe Triple PR/mn

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA