Przemoc domowa wobec dzieci – przyczyny

Logo kampanii "Życie bez przemocy"/ Materiały Prasowe fot. Źródło: Materiały Prasowe Solski Burson-Marsteller
Rodzina z założenia powinna dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa, a gdy w życiu malucha dzieje się coś złego, ochronę i poczucie wsparcia. Niestety nie zawsze tak jest. Jak pokazują statystyki wiele dzieci doświadcza przemocy domowej ze strony najbliższych. Skąd bierze się przemoc domowa wobec dzieci? Jakie są jej przyczyny? O tym pisze Marta Koniuszy psycholog z Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
/ 16.11.2012 18:14
Logo kampanii "Życie bez przemocy"/ Materiały Prasowe fot. Źródło: Materiały Prasowe Solski Burson-Marsteller

Liczba małoletnich ofiar przemocy według WHO

Liczba dzieci w wieku 0-17 wynosi ponad 7 milionów, co stanowi ok. 18 % całej populacji. W ostatnim czasie, w wyniku postępu medycznego, odsetek umieralności dzieci w wieku 1-5 r. maleje. Jednak rozwój ochrony zdrowia dzieci nie idzie w parze ze skuteczną ochroną najmłodszych przed przemocą fizyczną, zaniedbywaniem, krzywdzeniem emocjonalnym,  a z tymi właśnie zjawiskami coraz częściej spotykają się w swoim środowisku rodzinnym. Dane statystyczne WHO pokazują, że to właśnie w domu rodzinnym dzieci doświadczają większości form przemocy, a sprawcą często jest rodzic lub osoba znana dziecku. Statystyki są bardzo przygnębiające: liczba małoletnich ofiar przemocy domowej w ostatniej dekadzie wrosła, a w ostatnich latach wciąż utrzymuje się na zatrważającym poziomie ok. 5 000. Jest to liczba, jaką wykazują statystyki policyjne, szacuje się jednak, że wiele przypadków nigdy nie zostało ujawnionych. Należy więc przypuszczać, że skala zjawiska jest jeszcze większa.

Polecamy: Kampania "Życie bez przemocy" - zbiórka pieniędzy na rzecz dzieci ofiar przemocy

Raport UNICEF dotyczący maltretowanych dzieci

Według raportu UNICEF z roku 2003, Polska znalazła się na 18 miejscu, na liście 28 krajów rozwiniętych, pod względem śmiertelności dzieci w wyniku maltretowania. Analizując doniesienia medialne z ostatnich miesięcy, można odnieść wrażenie, że problem ten nie tylko się nie zmniejszył, ale wręcz pogłębił. Co gorsza, nadal istnieją luki w systemie prewencyjnym, brak także świadomości na temat konstruktywnych form reagowania w sytuacji, gdy ofiarami przemocy padają najmłodsi.

Dlaczego problem przemocy wobec dzieci się pogłębia?

Wielu specjalistów przyczyny złego stanu rzeczy doszukuje się m.in. w społecznym przyzwoleniu na traktowanie dzieci jako własność, z którą rodzic może bezkarnie robić co zechce. Podobnie niekorzystne jest zakorzenione w naszym społeczeństwie przekonanie, że nie należy wtrącać się w życie rodzinne innych ludzi, co ostatecznie prowadzi do społecznej obojętności na krzywdę dzieci. Badania przeprowadzone w 2009 roku pokazują wprawdzie, że respondenci uważają, że powinno się reagować na sytuację zaniedbania (głodne 87%, brudne 81%), wyzywania przez rodziców (74%), czy bicia dzieci pasem (70%), są to jednak tylko ich deklaracje. Przyzwolenie na interwencję w sytuacji karcenia dziecka klapsem wciąż jest stosunkowo niskie, niepokoi jednak fakt, że w ostatniej dekadzie ma ono tendencję wzrostową – z 18% do 32%. 

Z doświadczeń specjalistów pracujących w Komitecie Ochrony Praw Dziecka wynika, że przemoc stosowana wobec dzieci trwa często latami. Jeśli dochodzi do niej „za zamkniętymi drzwiami”, w sytuacjach gdy dziecko przebywa tylko ze sprawcą i trudno liczyć na reakcję osób trzecich, może przez długi czas pozostawać niewykryta.  Zwłaszcza gdy dziecko jest na tyle małe, że nie obejmuje go jeszcze obowiązek edukacji i osoby postronne nie mają możliwości zaobserwowania, że dzieje się z nim coś złego. Wizyty przedstawicieli Ośrodków Pomocy Społecznej także mogą nie dać takiej możliwości. Sprawcy przemocy zwykle zmyślnie potrafią ukryć to, co dzieje się w ich rodzinie. Trudno także liczyć na to, że poskarży się samo dziecko – zastraszone, zbyt małe lub po prostu przekonane, że to, co dzieje się u niego w domu, to standard.

Polecamy: Klaps - porażka dorosłego

„Swoim zachowaniem mogę pokazywać, że coś złego dzieje się w moim domu”

W ośrodkach zajmujących się pomocą dzieciom, specjaliści z problemem ich krzywdzenia spotykają się na co dzień. Często zaczyna się od spotkania z rodzicem, który przyprowadza na spotkanie dziecko „z problemem”. Zdarza się, że następuje to w wyniku skierowania przez pedagoga szkolnego lub wychowawcę dziecka, którzy sygnalizują, że nie radzą sobie z dzieckiem „bo jest agresywne, wulgarne, nie współpracuje, ma problemy w nawiązywaniu kontaktu z rówieśnikami”. Rodzic  często oczekuje, że ktoś… „naprawi” dziecko, dlatego nierzadko jest zdziwiony, że to z nim, a nie z dzieckiem chce rozmawiać specjalista. Przyczyna jest prosta – w zdecydowanej większości przypadków zachowanie dziecka to tylko objaw tego, co dzieje się w domu, a często jest to dom, w którym przemoc była „od zawsze”. Niejednokrotnie rodzice takie doświadczenie wynoszą ze swojego domu rodzinnego. Nie znają innych, alternatywnych form radzenia sobie w sytuacjach problemowych i sięgają po to, co w ich przekonaniu zadziała najszybciej i przyniesie rezultat „tu i teraz” – karcenie i bicie dziecka połączone często z werbalnym poniżaniem. Rodzice, będący sprawcami przemocy, niejednokrotnie pochodzą także ze środowisk, w których panuje społeczne przyzwolenie na bicie dzieci. 

 „Chociaż wygodnie jest wam myśleć inaczej, to jednak od was uczymy się wielu zachowań, również tych agresywnych”

Wyniki badań pokazują wyraźnie, że rodzice którzy doświadczyli bicia w dzieciństwie znacząco częściej stosują wszelkie formy kar fizycznych wobec swoich dzieci, niż ci, którzy bici nie byli. Dziecko jest doskonałym obserwatorem i uczy się przez naśladowanie zachowań dorosłych. Pokazuje to słynny już eksperyment prof. Bandury z Uniwersytetu w Stanford, twórcy i propagatora społecznej teorii uczenia się, który w latach 60. przeprowadził badanie, dzisiaj znane jako „eksperyment lalki Bobo”. Uznawany dziś za klasykę, eksperyment nie tylko potwierdził założenia psychologa, ale także pozwolił lepiej zrozumieć mechanizm uczenia się agresji przez dzieci. W badaniu, które przeprowadził, udział wzięło 36 dziewczynek i chłopców w wieku od 3 do 5 lat. Każde z nich zostało losowo przydzielone do jednej  z trzech grup. W pierwszej dzieci obserwowały dorosłą osobę, która zachowywała się agresywnie w stosunku do lalki, w drugiej ta sama osoba powstrzymywała się od niewłaściwego zachowania, a trzecia posłużyła jako grupa kontrolna (brak modela). Okazało się, że dzieci oglądające agresywne zachowanie modela, istotnie częściej naśladowały go w zabawie z lalką Bobo niż dzieci z pozostałych grup. Dzieci te powtarzały to, co robił dorosły i dokładały własne, znane im agresywne zachowania i zwroty.

Polecamy: Jak przepraszać dziecko?

Dziecko obserwuje rodziców

Należy też pamiętać o tym, na co zwraca uwagę prof. Maria Beisert, że relacja między rodzicami jest pierwotnym, naturalnym modelem dla budowania własnych wizji kontaktów miedzy kobietą i mężczyzną. Obserwacja relacji rodzicielskiej służy do zbudowania obrazu dorosłych, na skutek wpływów tej relacji powstają prototypy obrazów kobiety i mężczyzny. Obserwacja przemocy przez dzieci, do której dochodzi pomiędzy rodzicami, może w przyszłości powodować powielanie tych zachowań w ich własnych związkach.

Konsekwencją kar cielesnych mogą być nie tylko urazy ciała i ból, ale również cierpienie psychiczne dziecka

Mimo wielu badań i kampanii społecznych, które pokazują konsekwencje wynikające ze stosowania przemocy, nadal, pracując z rodzicami, specjaliści spotykają się z potocznymi opiniami, że karanie fizyczne głównie dyscyplinuje dzieci. Rodzice próbują tłumaczyć sobie, że to dla dobra dziecka.  Nie zdają sobie sprawy, że wywiera to negatywny, bezpośredni wpływ na rozwój psychiczny dziecka. Konsekwencją kar cielesnych mogą być nie tylko urazy ciała i ból, ale również cierpienie psychiczne dziecka. Przemoc prowadzi m.in. do niskiej samooceny, poczucia winy i wstydu, podwyższonego poziomu agresji (także autoagresji), trudności w odczuwaniu empatii, poczucia odrzucenia, podwyższonego poziomu lęku, napięcia, skłonności do poniżania innych i przemocy, skłonności do depresji, a nawet prób samobójczych.

Praca z rodzicami i z dzieckiem

Podczas spotkań z rodzicami, w ramach konsultacji czy warsztatów, często można zaobserwować z ich strony nastawienie, że jeśli dziecko nauczyło się nieadaptacyjnych zachowań w domu, to wystarczy przyprowadzić je do psychologa, by rozwiązać problem. Rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. W takich sytuacjach to na pracę z rodzicami kładzie się główny nacisk, bo to oni właśnie mają problem. Dziecko natomiast może otrzymać wsparcie psychologa lub terapeuty, którzy na czas pracy rodziców ze specjalistami stają się „protezą dobrego dorosłego”. Pomoc wyłącznie dziecku, bez objęcia pomocą rodziców czy opiekunów, jest właściwie bezcelowa, ponieważ powrót do niezmienionego środowiska będzie powodował powrót do dawnych zachowań dziecka. O ile rodzice chętnie przywożą dzieci na spotkania z psychologiem, to do pracy nad sobą często brakuje im motywacji i chęci. Czasami psychoedukacja rodziców pomaga – zaczynają dostrzegać swój problem i przewidywać konsekwencje do jakich obecna sytuacja może prowadzić zarówno w życiu ich rodziny, jak i w życiu społecznym i osobistym dzieci. Decydują się na współpracę ze specjalistą, mimo że to praca trudna i długa. W zbyt wielu jednak przypadkach rodzice podejmują inną decyzję i jest to sytuacja bardzo przygnębiająca, bo koło przemocy prawdopodobnie potoczy się dalej…

Artykuł jest częścią kampanii „Życie bez przemocy” organizowanej przez Komitet Ochrony Praw Dziecka oraz sieć sklepów SMYK.

Patronat honorowy nad akcją sprawują: Rzecznik Praw Dziecka, Akademia Pedagogiki Specjalnej oraz Centrum Zdrowia Dziecka.

Źródło: Materiały Prasowe Solski Burson-Marsteller/ (dr)

Zobacz także: Przemoc w rodzinie - jak ją rozpoznać?

Redakcja poleca

REKLAMA